Zazwyczaj staramy się pisać pozytywnie, bo smutki i niepowodzenia to nie nasze klimaty. Czasem jednak jesteśmy czymś zwyczajnie zawiedzeni i nie idzie tego obejść. Tak niestety było również w przypadku naszej relacji z The Alchemist GastroPub, co do której żywiliśmy wielkie nadzieje. Zbyt wielkie.

View my food journey on Zomato!

Nie będzie to zwyczajna recenzja knajpy, ponieważ w tym przypadku niestety nie mamy czego zrecenzować. Trzeba wam wiedzieć, że znana jestem z mojego szczęścia w różnego rodzaju konkursach. Zdobywanie gratisów, biletów na koncerty czy zaproszeń do knajp zawsze przychodziło mi z łatwością. Nie wiem czy to dlatego, że nikt inny w tych konkursach nie bierze udziału, czy też dotyczy mnie zasada „kto ma szczęście w konkursach, nie ma szczęścia w miłości” (wszystko się zgadza). W każdym razie dobrze, że takie nagrody się zdarzają, bo jako człowiek bez stałej pracy, nieustająco przewalający hajs na takie głupoty jak bilety lotnicze do Mongolii, Laosu czy na Spitsbergen, nigdy nigdzie bym nie poszła. A jak możecie sobie wyobrazić, moje blogowe wpisy nie byłyby wówczas szczególnie fascynujące. Czemu o tym piszę? Bo moja przygoda z Alchemistem też zaczęła się od konkursu, tym razem zorganizowanego przez Zomato, które już niejednokrotnie sponsorowało moje obiady i kolacje (propsy).

Tym razem wygrałam konkurs mikołajkowy swoją propozycją prezentu dla Mięty. Nagroda miała obejmować 13 potraw w Alchemiście do spożycia samotnie lub z przyjaciółmi. Przyznam, że wyjątkowo mnie to podjarało, bo rzadko miewam okazje tak dokładnie sprawdzić gastro propozycje poszczególnych knajp. Zaprosiłam więc znajomych blogerów, by zebrać materiał na tego posta.

Nie róbmy z gęby cholewy

Jak już możecie się domyślić ze wstępu, nie było nam dane zjeść wszystkich tych potraw. Zgoda, w związku z okresem świątecznym i noworocznym zebranie się na wizytę zajęło nam półtora miesiąca, więc tutaj leży nasza wina. Zebranie sześciu osób w jednym miejscu o jednej porze też do łatwych nie należy 😉 W informacji od Zomato nie było natomiast widełków czasowych. Na miejscu kelnerka poinformowała nas, że nic jej o całej sprawie nie wiadomo, skonsultowała się na kuchni, oznajmiła, że nic z tego nie będzie i uciekła. Smuteczek. Trudno. Szkoda tylko, że skoro już wymyślili tak skomplikowaną nagrodę (bo umówmy się, 13 potraw to nie jest pikuś), nie potrafili tego jakoś mądrze obejść.

Zakładam, że knajpy do udziału w takich konkursach nie są zmuszane, ma to być forma reklamy, żeby ludziom się spodobało, żeby wracali, a przy okazji rozpowiadali na prawo i lewo jak to się najedli frykasów. A my? Cóż, kupiliśmy sobie po browarze, odpaliliśmy Zomato, sprawdziliśmy gdzie jest najbliższa sprawdzona knajpa i czym prędzej udaliśmy się do MOMU, gdzie zawsze karmią dobrze, a obsługa jest na wysokim poziomie. W social media też umio.

 

Szkoda

Cała sytuacja o tyle jest niepowodzeniem, że wnętrze lokalu jest naprawdę ciekawe. Srebrne ściany i sufity tworzą niepowtarzalny klimat. Włączonych telewizorów w knajpach nie lubię, bo odciągają uwagę od współtowarzyszy, za to tutaj puszczali sporty ekstremalne, co nas, Łowców Wrażeń, zawsze pozytywnie inspiruje.  Lokalizacja bardzo fajna, trochę na uboczu, ale przez to nie ma tłumów i bez problemu można wpaść nawet większą grupą. Więcej niestety nie mogę nic powiedzieć, bo do jedzenia dostaliśmy tylko cukierki do rachunku.

 

The Alchemist Gastropub Menu, Reviews, Photos, Location and Info - Zomato

Zapisz

Zapisz

Alchemist Gastrobar

Ocena Łowców Wrażeń 3/10
Ceny 7/10

Niestety nie możemy dać wyższej oceny, choć nie jest to w naszym zwyczaju, ale nie mamy za bardzo co ocenić.

Zapisz