Zima to okres, w którym „dawcy organów”- motocykliści, czują się jak narkoman na detoksie. Pomimo zmieniającego się klimatu, w Polsce nadal jazda motocyklem w miesiącach zimowych nie daje takiej samej satysfakcji, jak w ciepłe słoneczne dni lata.

Cóż więc można robić czekając na nadchodzący sezon? Możliwości jest kilka: spędzać czas, podnosząc umiejętności w świecie wirtualnym, snuć motocyklowe opowieści w barach lub wybrać się na tor kartingowy i sprawdzić czy uda się okiełznać dzikie bestie zwane Pit Bike. Jako, że wśród Łowców są miłośnicy dwóch kół, postanowiliśmy oderwać się od monitorów i ruszyć na tor.

Na czym to polega?

W niedzielne popołudnie stawiliśmy się we trzech na podwarszawskim torze kartingowym w Jankach, na zorganizowanym przez PitBike Satori Racing treningu. Każdy z nas miał różne doświadczenie z 2oo. Marcin jeździł dosłownie kilka razy, Szymek ma już swój pierwszy pełen sezon za sobą, ja z kilkoma przelatanymi latami i zaliczonymi szlifami.

Dla Szymka i dla mnie było to drugie podejście do Pit Bików. Marcin miał pierwszy raz zmierzyć się potworami  o pojemności 140 ccm i astronomicznej mocy 14 km. Naszym przewodnikiem po świecie uślizgów i buzującej adrenaliny okazał się Konrad Stawicki (zawodnik mający za sobą występy w mistrzostwach polski). Z uwagi na najdłuższy staż motocyklowy, koledzy zdecydowali, iż w pierwszej sesji pojadę ja. Po krótkim instruktażu, polegającym na wskazaniu co zrobić po „glebie”, na którym biegu poruszać się po torze i wskazaniu, że mam siedzieć na zbiorniku, usłyszałem „jedź i baw się”. Muszę przyznać, iż mimo nakręconych ponad 50 000 km na motocyklach mających 10x więcej mocy czułem stresik…

Jak się okazało trwająca 15 minut sesja, minęła szybciej niż podejrzewałem. Po pierwszych kilku okrążeniach, kiedy to stanowiłem jedynie zestresowaną zawalidrogę dla innych zawodników, zacząłem łapać o co chodzi w tej zabawie. Jak się okazało, rada „siedź na zbiorniku” była bezcenna. Dzięki dociążaniu przedniego koła, pit bike daje się prowadzić dość sprawnie, co wcale nie spowodowało, że przestałem być zawalidrogą. Kończąca sesję flaga z szachownicą pojawiła się w momencie, gdy już jeździłem z przysłowiowym bananem na gębie. W następnych sesjach potwory dosiedli Szymek i Marcin, którzy szybko załapali jak należy ścigać się po torze.

Na koniec dzięki wspaniałomyślności kolegów, pit bike znowu trafił w moje ręce. Oczywiście okazało się, że pewność siebie szybko może zgubić. Gdy już myślałem, że jestem prawie jak Valentino Rossi, wyprzedziło mnie w zakręcie dwóch dużo szybszych zawodników. Ich pojawienie się i zamknięcie mi drogi spowodowało paniczną reakcję, wjazd na opony na bandach i zeskok z nich. Do tej pory nie wiem jakim cudem mi się to udało, nie ucząc się akrobatyki i lądując na tyłku. Jak to mówią, więcej szczęścia niż rozumu. Zaistniała sytuacja oczywiście nic nie zmieniła w odbiorze całej zabawy. Po każdej sesji chodziłem jak nakręcony, co mogą potwierdzić moi szanowni koledzy.

Najszybszy z szybkich, organizator wymiata.

Naszym zdaniem

Jazdę na Pit bike polecam absolutnie każdemu, zarówno tym, którzy na co dzień latają na moto, jak i tym, którzy nigdy nie jeździli. Przyswojenie podstaw jest dość proste i nie wiele trzeba by zacząć zaliczać kolejne winkle. 

Jazda na motocyklu to zdecydowanie najlepsze co można robić w ubraniu.

[Gdzie] Tory kartingowe na terenie Warszawy, treningi organizuje Satori Racing (https://www.facebook.com/PitBike-Satori-Racing-208695782807650/?pnref=story.unseen-section)

[Kiedy] Treningi odbywają się w niedziele i wtorki

[Za ile]  180 PLN (1 godzina)

 

Zapisz