Jak wiecie, nie należę do osób na siłę szukających ekstremalnych przeżyć. „Nie taka powinna być dewiza prawdziwego Łowcy Wrażeń!” – zagrzmi z oburzeniem większość z Was. Już się poprawiam: ekstrema też są dla mnie. A do takich na pewno zaliczyć można przejażdżkę Monster Truckiem.

Co, gdzie, kiedy i przede wszystkim – dlaczego?

Zacznijmy od końca. Takie przygody w moim przypadku zazwyczaj wynikają z nieplanowanych pomysłów oraz z prezentów-niespodzianek. Na poprzednie urodziny otrzymałam właśnie taki prezent. Przygoda miała mieć miejsce w Konstancinie Jeziorna, gdzie dotarłam w pewien pochmurny lutowy poranek. Zaraz za mną na miejsce dotarł jeszcze jeden Łowca – z tego musiała powstać dokumentacja fotograficzna. I tak oto stanęłam naprzeciw Czerwonego Potwora. Na szczęście nie byłam sama.

Pierwsze wyzwanie

Krótki instruktaż od jednego z kierowców Monster Truck – Mistrzowie Imprez – i można jechać. Ale zanim wygodnie usadowisz się za kierownicą i przekręcisz kluczyk w stacyjce, trzeba najpierw wsiąść do samochodu. Czerwony Potwór patrzy na ciebie z góry: dostojny, wydawać by się mogło – niedostępny. Jest ogromny kiedy tak stoisz koło niego, ledwo sięgając klamki. Z pomocą przychodzi drabina – ale trzeba uważać – stoi ona na drewnianym podeście i niepokojąco się chwieje (Szczerze to liczyłem, że walniesz w błoto, wtedy to byłabyś Łowczynią – przepraszam, za wtręt w nie mój wpis „Szeryf” hehehe). Zawsze można dodatkowo skorzystać z męskiego ramienia, jeśli takowe jest w pobliżu.

Byle do przodu… można też w dół

Teren do jazdy jest odpowiednio przygotowany: jest szeroko, przestronnie, pełno błota, kolein i małych pagórków, gdzieniegdzie samotne wraki innych samochodów. Kiedy już siedzisz za kierownicą, wszystko nabiera innej perspektywy – to nie widok przez przednią szybę sedana, SUVa czy autobusu – to Monster Truck. Jesteś wysoko, przed tobą trasa do pokonania w ciągu następnych 15 minut, a to co widzisz napawa lekkim dreszczykiem – czy dam sobie radę? Kierownica chodzi lekko, ale trzeba pamiętać, że wprawia ona w ruch dwa olbrzymie koła i każdy wykonany nią obrót ma znaczenie. Bardzo pomaga to, co mówi instruktor – bez tego pewnie szybko wylądowałabym unieruchomiona w jednej z głębokich kolein.

Można jechać szybko, na pewno można jechać szybciej niż ja jechałam, ale przyznam się, że tempo mi odpowiadało – miałam wystarczająco dużo innych aspektów, na których musiałam się skoncentrować. Jadąc pod górę – gaz, jadąc z góry – staczamy się swobodnie, bez gazu, patrzymy uważnie na koleiny, żeby dobrze się w nie wpasować. Instruktorzy wystawiają głowy przez okno, prowadząc Potwory. Ja nie skorzystałam z tej rady, bo pewnie skończyłoby się to licznymi guzami. Nawet jazda prosto powoduje niesamowite kołysanie, a jazda pod górę – no cóż – nic nie widać. Podjeżdżając pod górę widzimy niebo, dopiero kiedy Potwór znajdzie się na górce, horyzont wraca na swoje miejsce.

Co się dzieje kiedy jednak nie uda się nakierować Potwora na koleiny? Trzeba pozwolić mu się zsunąć, odjechać, a potem zrobić kolejne podejście – prawdziwy Łowca nigdy się nie poddaje.

Zdarza się najlepszym

Każdemu kierowcy zgasł kiedyś silnik – jeśli przyczyna jest błaha (za szybko puściliśmy sprzęgło), to trzeba go po prostu odpalić raz jeszcze. Z Potworami jest inaczej. Oczywiście można próbować, przy jednoczesnym pompowaniu pedałem gazu. Raz, drugi, trzeci, n-ty. Kiedy to nie pomaga, czasami trzeba wykonać telefon do przyjaciela – znajomego mechanika, który czuwa na posterunku, gotowy w każdej chwili wdziać wodery i ruszyć z odsieczą przez błotniste szlaki. Na szczęście udało mi się ponownie wyrwać Potwora z letargu i ruszyć dalej. On z pewnością odchorował to bardziej niż ja – niemal po każdej jeździe Monster Truck przechodzi gruntowny przegląd i wszelkie konieczne naprawy.

Zwycięstwo!

Tytuł może sugerować, że pokonałam Czerwonego Potwora. Czy na pewno? Udało mi się przejechać wyznaczoną trasę, nie bez przygód – przeżyłam wszystko, zanurzona po opony w błocie, kilkukrotnie podjeżdżając pod górkę pobrużdżoną koleinami, zgasł mi silnik… Ale dotarłam na metę. Monster Truck to przygoda jakich wiele w naszym życiu, ale szczególna – bo nietypowa; pełna adrenaliny – bo wszystko jest inne, pełne niespodzianek. I z pewnością godna polecenia.

Jazda Monster Truckiem jest wyjątkowym prezentem, ale można samemu wybrać się na przejażdżkę np. do Konstancina Jeziornej. Nawet dzieciaki mogą skorzystać ze specjalnie przystosowanego Mini Monster Trucka.

[Ocena łowców] 4/5 ⭐️⭐️⭐️⭐️

[Gdzie] – Gassy 26A, 05-520 Konstancin-Jeziorna

[Kiedy] – 7 dni w tygodniu

[Za ile] – Voucher na 15 lub 30-minutową jazdę za kierownicą Monster Trucka/Mini Monster Trucka dla jednej osoby – 199,00 zł – 359,00 zł.

Pamiętajcie – koniecznie zabierzcie ze sobą reportera, który uwieczni wasze przeżycia –to super pamiątka!