Lęk wysokości vs ja, ja vs lęk wysokości i tak od lat! Do niedawna była to gra do jednej bramki i to bez bramkarza. Początek tego roku doprowadził do kolejnego starcia… i coś jakby się zmieniło.

Skąd to się wzięło

Lęk wysokości towarzyszy mi od kiedy pamiętam. Większość życia mieszkałem na 4 piętrze w bloku z wielkiej płyty, czyli jakieś 12-14 metrów nad ziemią. Niby nie dużo, niby powinienem się przyzwyczaić, ale tak do końca to się nigdy nie udało. Wychodząc na balkon raczej unikałem patrzenia w dół, no chyba że mocno zaciskając dłonie na barierkach. W mojej wyobraźni zawsze pojawiał się przeuroczy obraz jak spadam i rozpłaszczam się na chodniku. Zawsze był to obraz jak przelatuje przez barierkę, jakby mnie ktoś wystrzelił z katapulty. Mimo świadomości irracjonalności tych myśli i wiary w budowniczych z PRLu, moje myśli zawsze leciały i spotykały się z tym chodnikiem. Jeszcze gorzej bywało w górach, na murach zamków, szczytach kominów, czy też szklanych chodnikach w chmurach, które ktoś wymyślił by znęcać się nad takimi osobnikami jak ja.

Poznaj swojego wroga

„Akrofobia jest zaliczana do fobii specyficznych, a sama nazwa pochodzi z połączenia dwóch słów występujących w języku greckim: akos – szczyt, wierzchołek oraz phobos – strach”. Jak można wyczytać w internetach, z lękiem wysokości mierzy się nawet 5% społeczeństwa, czyli jestem w dość wąskiej, wspaniałej, wyjątkowej grupie 😉

Słabe strony przeciwnika

Jedną z metod walki z akrofobią jest terapia ekspozycyjna, czyli stopniowe eksponowanie pacjenta na bodziec lękowy – w tej sytuacji na znaczne wysokości. W moim przypadku terapia oparta na stopniowym eksponowaniu nie dawała żadnych rezultatów. Za to o dziwo, chyba efekty przynosi terapia szokowa. Więc jeżeli masz problemy z lękiem wysokości, chciałbym Ci przepisać następujące leczenie składające się z kilku elementów. Od razu zaznaczam, że nie pokrywam żadnych kosztów leczenia, prania ubrań, ani też nie biorę odpowiedzialności jeżeli Twój stan się nie poprawi. No ale do meritum Dr. Łowca radzi… aha jeszcze jedno dawkowanie i kolejność stosowania ustalasz sam!

Kuracja

  1. Odnajdź w okolicy najwyższy możliwy komin i spróbuj z niego skoczyć (oczywiście po uprzednim zamontowaniu lin, sprawdzeniu itp.). Jeżeli nie masz o tym zielonego pojęcia to (tak jak i ja) to proponuję: idź w moje ślady i skorzystaj z Dream Jump. Mój pierwszy skok był z 222m, ale tylko dlatego, że 2 lata temu nie było nic wyższego, teraz bym rekomendował 255m. Większy szok, większa panika, mniej nerwów później 😉

  1. Poproś jakichś znajomych, by zabrali Cie w jakieś fajne górki, wystarczą polskie Tatry i przeciągnęli po jakichś łańcuchach. Jeżeli jesteś Łowcą Wrażeń poproś znajomych by zabrali Cię na Negoju, koniecznie w sandałach! Tak wiele lat temu zrobili moi Kumple, chyba nigdy w ciągu dnia nie powiedziałem więcej razy „motyla noga” niż wtedy.
  1. Znajdź gdzieś jakąś szklaną ścieżkę w chmurach, albo przeszklony taras widokowy i idź tam sobie poskakać. Jako, że w Polsce z tym bywa ciężko możesz np. wyskoczyć do Chin i tam przejść prawdziwy test na szklanych chodnikach. Tylko pośpiesz się bo coraz częściej są one zamykane ze względów bezpieczeństwa… kruszą się 😀

  1. Zacznij śledzić stowarzyszenie zero grawitacji, oni ciągle spadają z różnych miejsc i są bardzo pomocni przed skokiem. Wytłumaczą Ci, co się dzieje gdy lina pęka, jak często zdarzają się wypadki, czemu kask jest tylko ozdobą 😉 No i dzięki nim będziesz miał rewelacyjne fotki, może nawet uda się, że nie ostatnie w życiu.

Skuteczność leczenia

Po wielu latach, kilku skokach (spadnięciach czy też zepchnięciach) z kilku różnych miejsc i wysokości nic się nie działo. Ciągle lęk wysokości śmiał mi się w twarz, gdy stawałem przy jakiejkolwiek krawędzi (w moim przypadku 5m od krawędzi). Jednak w tym roku, gdy doszło do kolejnego starcia na 14 piętrowym wieżowcu w Warszawie czułem, że jest jakoś inaczej… niby nic się nie zmieniło, a jednak umiałem artykułować zdania nie wybuchając histerycznym śmiechem. Udało mi się świadomie samemu dojść do krawędzi i co najważniejsze: chyba pierwszy raz udało mi się samemu zrobić krok w przepaść.

Co się wydarzyło sam nie wiem, czy lęk zapomniał stawić się w umówionym miejscu o umówionej godzinie, czy też robi mi psikusa i zaatakuje przy najbliższej okazji ze zdwojoną siłą!? wkrótce się przekonamy 😉