Z czym kojarzy Wam się Chorwacja? Tak, macie rację, Dubrovnik, plaże, Plitvickie Jeziora… a jak już zwiedzicie jeziorka (warto!),  to w okolicy jest opcja by zostać SUPERMENEM 😀 Jak to zrobić? Wystarczy odnaleźć ZIP LINE PAZI MEDO i przełamać lęk wysokości, przestrzeni, prędkości i pewnie jakiś jeszcze.

Tyrolka Pazi Medo – Beware of the Bear

Na majówkę 2018 mieliśmy zaplanowanych wiele atrakcji (m.in. paralotnie, drift trikke, hulajnogi górskie) ale głową w dół to nie planowaliśmy latać. Jednak jak przystało na Łowców Wrażeń, nie mogliśmy odpuścić sobie okazji do przetestowania najszybszej i najdłuższej tyrolki w Chorwacji… zwłaszcza, że byliśmy w okolicy. Kilka suchych faktów deklarowana prędkość do 120 km/h, deklarowana długość 1,5 km, deklarowana wysokość nad ziemią około 80m. Dane robią wrażenie, zwłaszcza w momencie gdy ekipa Pazi Medo pomaga Ci założyć specjalny strój i uświadamiasz sobie, że lecieć będziesz głową w dół 😉 Jednak to wszystko suche dane, najlepiej byście spróbowali tego sami, jednak jeżeli chwilowo nie planujecie wyjazdu do Chorwacji przeczytajcie nasze wrażenia.

Oczami Moniki

„W trakcie ostatniego wyjazdu majówkowego miałam okazję skorzystać z najdłuższej i ponoć najszybszej tyrolki w Chorwacji. Najpierw trochę przygotowań, podpisanie oświadczenia, że jak coś mi się stanie to do nikogo nie będę miała pretensji I po chwili jechaliśmy małym busem na górę, z której ruszyła tyrolka. Na początku trochę się denerwowałam ponieważ nigdy wcześniej nie próbowałam takich atrakcji. Raczej nie należę do osób, które codziennie próbują ekstremalnych rzeczy więc zjazd tyrolka na której jedzie się głowa w dół planowałam zaliczyć do bardziej ekstremalnych przeżyć w moim życiu.
Na górze przyczepili mnie do liny i wtedy emocje sięgały zenitu gdyż nie wiadomo bylo czego się spodziewać i do końca nie ufa się calemu sprzetowi…
Potem włączenie Gopro przyczepionej do kasku, pytanie „czy jesteś gotowa” (moja odpowiedz była ze NIEEEE) i sekundę później już jechałam!!!
Najbardziej ekscytujący był pierwszy moment, pierwsze kilka sekund… jak już sie zorientowałam, że lina mnie trzyma i raczej nie spadnę to mogłam się cieszyć jazda. Otóż okazało się że tyrolka nie jedzie tak szybko jak myślałam (W każdym razie na pewno nie 120km/h) i ze zjazd wcale nie jest taki straszny na jaki wygląda. Fajny był moment, kiedy wyjeżdżało się z lasu i pokazywały sie piękne zielone pola i pagórki. Generalnie było bardzo fajnie i się cieszę, że skorzystałam z tej atrakcji ale liczyłam na więcej emocji. Zjazd trwa jakieś 1.5 min i można podziwiać ładne widoki wokół. Natomiast nie była to najbardziej ekscytująca atrakcja w moim życiu. Osoba szukająca ekstremalnych przeżyć raczej będzie zawiedziona.
Podsumowując-wg mnie warto skorzystać bo jest to przyjemna i wesoła rozrywka aczkolwiek nie należy liczyć na emocje życia

Oczami Marcina

„Miałem wcześniej pewne doświadczenia z tyrolką – na placu zabaw i w ogrodzie rodziców..
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem przejazd na „Ekstremalnym Narodowym”, pomyślałem że to musi być ciekawe przeżycie. Ale to czego doświadczyłem na Zip Line Pazi Medo, to zupełnie inna liga (wybacz Tato ;). Przede wszystkim skala tego przedsięwzięcia jest ogromna. Ponad kilometr liny sprawia, że stojąc na początku zjazdu, właściwie nie widać drugiego końca. Prędkość trzycyfrowa, wysokość więcej niż znaczna, do tego drzewa na starcie odsuwają się w ostatniej chwili. Kolejna sprawa dotyczy pozycji, w której pędzi się w dół. To nie krzesełko, ani wisielec, to coś na kształt supermena (o ile można mnie określić w ten sposób)! Wrażenie jest niesamowite kiedy mija się drzewa, polany, samochody z perspektywy lecącego super bohatera. W pewnym momencie przychodzi refleksja, że chyba lepiej zamknąć paszczę, ze względu na potencjalne nieprzyjemności w przypadku zderzenia z jakimś większym owadem. Niestety moje właściwości aerodynamiczne spowodowały, że zatrzymałem się ok 10m przed metą, ale szybka akcja ratunkowa, odpowiednio przygotowanych organizatorów, sprawnie sprowadziła mnie z powrotem na ziemię. Jednym słowem jeżeli będziecie w pobliżu Plitvickich Jezior – WARTO :).”

Oczami Szeryfa

Z lękiem wysokości walczę różnymi sposobami, już od lat, latałem paralotnią, szybowcem, skoczyłem z 222 metrowego komina… wszystko to na nic, ciągle się boję. Tym razem lekiem miała być najszybsza, najwyższa i w ogóle naj tyrolka w Chorwacji. Szczerze powiem, że przygotowania do startu nie podniosły mi ciśnienia, punkt startowy też nie… liczyłem, że adrenalinka będzie w trakcie lotu. Trochę się rozczarowałem, tyrolka nie rzuca na kolana, może dlatego, że oczekiwałem czegoś WOW, czegoś co będzie niesamowitym przeżyciem. Było fajnie, widoczki spoko, prędkość spoko, niby wszystko spoko ale tylko spoko. Jednak myślę, ze kiedyś tam wrócę, a dlaczego? Dlatego, że w tym miejscu ma powstać najdłuższa tyrolka na świecie, ma mieć 3 km!!!! Do tego ma być możliwość jazdy rowerem po linie!!!!