Dronami zainteresowałem się po raz pierwszy trzy lata temu. I to właśnie wtedy, nie myśląc za wiele, a wiedząc jeszcze mniej, zakupiłem sobie Phantoma 2 Plus od DJI. Pierwsze wzloty, upadki i rozczarowania. Inwestycja zwróciła się dopiero podczas wizyty w Norwegii, kiedy zabrałem go na Preikestolen. Oglądając później w domu nagrania pomyślałem, że jednak było warto. Gdy znajoma podesłała mi link do konkursu organizowanego przez Virgin Mobile, nie wiedziałem nawet, że od września latałem kilkukrotnie moim Phantomem bez wymaganych uprawnień. Dowiedziałem się o tym dopiero na kursie, będącym nagrodą w wyżej wymienionym konkursie.

W pierwszym odcinku opisałem już na blogu w miarę dokładnie wszystko czego potrzebujemy, aby taki kurs rozpocząć. Zacznę więc od razu, bez przydługich wstępów, od pierwszego dnia szkolenia. Organizował je Dron House. Rozpoczęło się w poniedziałek rano i trwało cały tydzień. Zakończone było egzaminem teoretycznym i praktycznym. Na początku kursu okazało się, że zimą nie ma dużego zainteresowania wśród droniarzy, i że w związku z tym będę miał szkolenie indywidualne. Świetnie, pomyślałem. Pierwsze zajęcia to loty na symulatorze. Laptop i podłączony do niego kontroler. Nic trudnego, na pierwszy rzut oka. Nic bardziej mylnego. Symulator ma opcję latania przy silnym wietrze i sporo wbudowanych programów ćwiczeń, które szybko potrafią uwidocznić braki pilota. Moje obnażył praktycznie natychmiast.

dron bielik

Po zaprzyjaźnieniu się z symulatorem wyszliśmy na powietrze, gdzie otrzymałem Phantoma 3. Po oswojeniu się ze sprzętem przystąpiliśmy do ćwiczenia zadań egzaminacyjnych. Latanie po kwadracie ze wznoszeniem i opadaniem poszło mi całkiem dobrze. Gorzej było z ósemkami, które zaczęły wychodzić po dobrych kilku kółkach. Na koniec to samo, ale na DJI Inspire, na którym miałem zdawać egzamin.

Kolejny dzień to wykłady, których było zdecydowanie więcej niż się spodziewałem. Na szczęście dzięki instruktorowi, który po pierwsze był świetnie przygotowany, a po drugie opowiadał bardzo ciekawie, udało mi się przetrwać przez wszystkie bloki, na które składały się:

  • podstawy meteorologii
  • budowa bezzałogowego statku powietrznego
  • podstawy prawa lotniczego
  • człowiek jako pilot i operator UAV – możliwości i ograniczenia
  • zasady wykonywania lotów
  • bezpieczeństwo podczas wykonywania lotów
  • pierwsza pomoc 

Reszta kursu to już praktyka. Ćwiczenie sześcianu, ósemek i uniku na komendę. Całe latanie odbywało się na DJI Inspire, którym sterowało się świetnie. Na koniec powtórzenie teorii i byłem gotowy do egzaminu.

Phantom
Egzamin

Teoria to 60 pytań. 12 w każdym z 5 tematów. 3 dopuszczalne błędy w każdym dziale. Powiem szczerze, że zastanawiałem się jak dobrze udało mi się do tej części przygotować. I czy będą jakieś pytania, które są w stanie mnie zaskoczyć. Na szczęście dzięki Krzyśkowi, który nie odpuścił mi teorii, a także z racji wrodzonego farta dostałem 60/60. Były pytania o rodzaje chmur, ilość oddechów przy udzielaniu pierwszej pomocy czy strefy TSA, TRA lub MATZ. Z częścią praktyczną, która trwała około 7 minut, też nie miałem problemów. Zaliczyłem latanie po sześcianie, ósemki, zrobiłem unik, a następnie płynnie zawróciłem i wylądowałem

I tak oto dołączyłem do grona personelu lotniczego.

Teraz tylko muszę sobie sprawić nowego drona. A marzy mi się mavick pro. Oj marzy.

Zapisz