Jak złowić zorzę polarną i zrealizować marzenie z dzieciństwa? Takie pytanie rodzi się w głowie wielu marzycieli i poszukiwaczy nowych miejsc, przygód i zjawisk. Ja o zorzy myślałem już conajmniej od kilku lat. Wyzwania jak zawsze podobne – czas i pieniądze. Tym razem postawiliśmy na optymalizację czasu, dedykując na wyprawę trochę bardziej elastyczny budżet. Cel był taki, aby wyrobić się w 3 dni i nie stracić zbyt wiele dni urlopu. Poniżej przeczytacie czy się nam udało.

A co to jest zorza polarna?

Widzieliście na zdjęciach, w telewizji albo w Internecie niebo pełne pięknych barw, ale czy zastanawialiście się co tak naprawdę widzicie. A widzicie zderzające się z górną częścią atmosfery elementarne cząsteczki wyrzucane podczas burz słonecznych przez słońce. Przemieszczają się one w kierunku biegunów magnetycznych Ziemi dlatego widoczne są na wysokich szerokościach geograficznych półkuli północnej i południowej, w szczególności za kołami podbiegunowymi. Zjawisko zorzy polarnej ma miejsce na wysokości ok 100 km nad powierzchnią Ziemi, a kolor zależy od tego z jakimi gazami reagują cząsteczki wiatru słonecznego. W reakcji z tlenem obserwujemy kolor czerwony i zielony, kiedy zderza się z azotem widzimy barwy bordowe, natomiast w połączeniu z najlżejszymi gazami kolory przybierają odcienie niebieskiego i fioletowego. Zorza na północnej półkuli nazywana jest z łaciny auora borealis albo northen lights, na południu aurora australis. W zależności od siły występowania i warunków atmosferycznych, widzialna może być w okolicach 50 równoleżnika, możliwe jest więc podziwianie jej również w Polsce. Zdarza się to niestety niezmiernie rzadko.

Gdzie złowić zorzę i dlaczego w Norwegii?

Zorza bywa widzialna z wielu krajów Europy, ale żeby zwiększyć prawdopodobieństwo należy pojechać do jednego z poniższych miejsc. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

– Kilpisjärvi, Finlandia

– Tromso, Norwegia

– Bláskógabyggð, Islandia

– Abisko, Szwecja

– Kangerlussuaq, Grenlandia

Przed wyprawą sprawdziłem wszystkie powyższe opcje i kilka dodatkowych włączając Rosję, Spitsbergen i nawet Irlandię. Porównując wszystkie możliwości wniosek był jeden – lecimy do Norwegii. Norwegia okazała się numerem jeden z wielu powodów.

Po pierwsze tanie linie lotnicze Ryanair obsługują regularną bezpośrednią trasę Gdańsk – Tromso (wielu naszych ziomków lata tam na co dzień do pracy) w bardzo dobrej ofercie cenowej (my zapłaciliśmy 350 PLN za osobę w 2 strony). Dalej na północ nie da się polecieć bez przesiadki, tak więc pod kątem czasowym jest to również optymalna opcja – po 3 godzinach lotu z Gdańska jesteśmy za kołem podbiegunowym. Będąc tak na szerokości geograficznej 69°40′33″N znacząco zwiększamy prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy o znacznej sile, tak że można ją zobaczyć.

Jeśli nie mielibyśmy jednak szczęścia do wiatru słonecznego i pogody (potrzebne jest bezchmurne niebo) to północna Norwegia jest po prostu piękna, tamtejsze fiordy zatopione w oceanie arktycznym powalają z nóg, więc same okoliczności przyrody wynagrodzą nam w razie czego brak zorzy. Poza tym klimat Tromso i okolic jest wyjątkowo łagodny zimą, jak na tą lokalizację. Ze względu na ciepły prąd zatokowy temperatury są wyjątkowo wysokie. Byliśmy zaskoczeni, że w styczniu mieliśmy pogodę podobną jak w Warszawie +/- 5 stopni Celsjusza (uwaga wystarczy zjechać 50 – 100 km w głąb lądu żeby zrobiło się – 20 stopni).

Dodatkowym plusem na rzecz Norwegii jest fakt, że północ kraju jest stosunkowo zurbanizowanym obszarem, dlatego też dostępna jest szeroka baza noclegowa dla poszukiwaczy i łowców zórz. Wiele obiektów hotelowych zlokalizowanych jest pośród bajecznym krajobrazów – my mieliśmy okazje nocować w Sommarøy Arctic Hotel Tromsø AS, z którego zorzę można zobaczyć niemal z okna. Gdyby to wszystko Was nie przekonało to dodam, że w okolicy jest jeszcze szereg innych atrakcji wartych wypróbowania, ale o tym później.

Jak złowić zorzę polarną?

No dobra, wiemy już gdzie – teraz pytanie jak ją złowić. Przede wszystkim trzeba przyjechać w dobrym okresie, czyli od września do końca marca. Wtedy słońce operuje bardzo krótko, więc wydłużamy potencjalny czas zaobserwowania zorzy, która jest widzialna jedynie o zmroku. Najlepiej przyjechać podczas nocy polarnej, wtedy słońce niemal w ogóle nie będzie nam przeszkadzać. Per miesiąc możecie zobaczyć to na stronie Norway lights, z której korzystałem wybierając termin podróży. Oprócz warunków do obserwacji ważne jest, czy zorza w ogóle wystąpi, kiedy i o jakiej sile. Dokładne prognozy w dłuższym terminie są praktycznie niemożliwe, bo jest to zjawisko nieprzewidywalne, czasem jest codziennie, a innym razem nie występuje przez tydzień. Dlatego też sporo będzie zależało od naszego szczęścia, cierpliwości i pokory. Dostępne są jedynie krótkoterminowe prognozy – nam najbardziej przydał do gustu serwis aurora, dzięki któremu można planować z 3 dniowym wyprzedzeniem. Poza prawdopodobieństwem i siłą występowania ważna jest także widzialność – czyli bezchmurne niebo. Warto sprawdzać na bieżąco zachmurzenie i przemieszczać się tam gdzie jest najmniejsze, w tym celu polecamy stronę Sat24.

Jak my złowiliśmy zorze polarną w weekend?

Na wyprawę w poszukiwaniu zorzy zdecydowaliśmy się właściwie kilka dni wcześniej. Kupiliśmy bilety z Gdańska do Tromso w terminie 3.01 wylot 5.01 powrót. Napisaliśmy do kilku nieznajomych znajomych z pytaniem o towarzystwo i nocleg na couchsurfing (portal podróżników i darmowych noclegów), zarezerwowaliśmy na miejscu samochód i klamka zapadła.

03.01 to czwartek, wylot o 17:55 z Gdańska, więc z Warszawy kilka godzin wcześniej, dolecieliśmy o 21:00, sprawny odbiór samochodu i sprawdzenie prognoz. Tego dnia bez szans, zorza słaba plus mnóstwo chmur. Zdecydowaliśmy się na szybką rundę po mieście i sen. Następnego dnia mieliśmy czas do zagospodarowania do 16:00 (więc pojechaliśmy do Laponii), pomimo nocy polarnej od 11:00 do 15:00 istotnie się rozjaśnia i panuje szarówka (jak w Polsce zimą pod grubymi chmurami). Od godziny 16:00 zaczęły się nerwowe rozmowy, sprawdzanie informacji i analiza. Czy lepiej zostać w Laponii, gdzie jest niższa temperatura, dzięki czemu szanse na pogodną noc są wysokie (choć więcej gór, które mogą kumulować chmury), czy jednak jechać maksymalnie na północ, na krańce fiordów, gdzie potencjalnie prąd zatokowy i mniej górzysty teren odsłoni nam niebo. Ostatecznie padło, że jedziemy na północ – podczas 5 godzinnej trasy rozglądamy się dookoła wypatrując nieznanych nam świateł. Niektóre chmury mienią się jakimś blaskiem, czy to już to, to tylko tyle? Jedziemy dalej, znużeni podróżą, kręcimy się już kolejną godzinę w kółko. Jest godzina 22:30 jesteśmy najbardziej na północ jak się da, zachmurzenie 100%, siąpi deszcz, wygląda na to, że nasza szansa właśnie się kończy. Tym razem nic nie zobaczymy, przykro. Zmęczeni i znudzeni rezerwujemy hotel, ale nastawiamy budzik na 24:00 – od 24:00 do 1:00 w nocy ma być okno pogodowe z zachmurzeniem tylko 18% i silną zorzą. Może to nasza szansa, musimy spróbować.

Pobudka i jazda do samochodu w poszukiwaniu najciemniejszego miejsca w okolicy, najlepiej jakiejś góry. Krążymy, wychodzimy z samochodu, kręcimy się w kółko głośno cmokając z niezadowolenia. Jesteśmy na wyspie, sprawdzamy na wschodzie – tam świecą lampy, na północy i zachodzie dywan z chmur. Godzina 1:20, ostatnia kropla nadziei – jedziemy na zachód wyspy, jak nie tam to nigdzie. Wysiadamy z samochodu, chowamy się przed światłami wioski pomiędzy dwoma pagórkami. Czekamy… 10 min, 20, 30. Pomrukujemy ze zniecierpliwienia, pogodzeni, że nie tym razem – jutro trzeba wracać do domu. O 2:00 widzimy za chmurami dziwne odcienie, to chyba ona, schowana przed nami, porusza się dziwnie, chyba tańczy. Chyba chmury nas usłyszały i wiatr miał dosyć naszego marudzenia, bo je rozgonił i wyszła na scenę, nieubrana, odważna, przepiękna, zatańczyła jak burza piaskowa na niebie. Tak nas zastała…

Co jeszcze robić na północy?

Niezależnie od tego czy uda się Wam zobaczyć zorzę polarną na własne oczy, Tromso i okolica ma bardzo wiele do zaoferowania. Nieważne czy szukacie piękna przyrody tutejszych fiordów, czy też łowienia wrażeń, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Możemy polecić to co my mieliśmy okazję spróbować albo przynajmniej odwiedzić w okolicy zanim w oczekiwaniu na zorzę oraz na jej deser.

– Spotkanie i ognisko z reniferami z opowieściami o kulturze suomi w Tromso Arctic Reindeer.

– Wizyta albo nocleg w lodowym hotelu Tromso Ice Domes.

– Odwiedziny psów husky i przejazd psim zaprzęgiem w Tromso Wilderness Center – Dog sledding.

– Wycieczka z Kilpissafarit do najbardziej na północ wysuniętej wioski w Laponii – Klipisjarvi i wyprawa skuterem śnieżnym do Three Countries Point, miejsca gdzie spotykają się granice Finlandii, Szwecji i Norwegii.

– Świetny stek i zupa z renifera w Tundrea w Laponii, taniej niż w Norwegii.

– Nocleg na dalekiej północy z widokiem na ocean arktyczny w Sommarøy Arctic Hotel Tromsø AS.

🤔 [Ocena łowców] 5/5 ⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️

💲[Cena] 350 PLN za lot, 400 PLN za samochód za dzień, 300 PLN za nocleg za dobę

🗺 [Gdzie] Tromso, Norwegia

🕝 [Kiedy] Wrzesień – Marzec


Chcesz więcej informacji i dowiedzieć się więcej po co to wszystko (kliknij)?