Jesień się zaczęła, Nocny Market za tydzień się kończy, Koszyki już się trochę przejadły, Burakowska już chyba dokonała żywota. Co robić? Jak żyć? Co jeść? Na szczęście wszyscy głodni mogą być spokojni. Na gastronomicznej mapie Warszawy właśnie pojawiło się nowe miejsce – Hala Gwardii.

W zasadzie miejsce wcale się nie pojawiło, bo Hala Gwardii przy placu Mirowskim to żadna nowość. Stoi sobie spokojnie już od lat i na przestrzeni czasu wykorzystywana była na rozmaite sposoby. My ostatni raz byliśmy tam niecały rok temu na targach mody i designu. Teraz hala przeszła jednak gruntowny remont i zyskała nową funkcję – ma warszawiaków karmić, być miejscem spotkań i punktem, do którego wszyscy będziemy się udawać po świeże produkty kulinarne najwyższej jakości. Czy faktycznie tak się stanie? Zobaczymy. Oczywiście jak tylko dowiedzieliśmy się o nowym miejscu, musieliśmy je sprawdzić już w pierwszym dniu funkcjonowania. Zapraszamy więc na relację z otwarcia!

 

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Co tam znajdziemy?

Główny cel to dokarmianie aspirującej klasy średniej, ale organizatorzy zadbali o to, by powodów na odwiedzenie tego miejsca było więcej niż jeden. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że zadbano o to, by zachować klimat i historię tego miejsca. Właśnie dlatego w hali głównej centralne miejsce zarezerwowano dla ringu, a osobne pomieszczenie wydzielono dla muzeum boksu. Super! Po co się odcinać jak można się czymś ciekawym podzielić!

 

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii ma być też miejscem wydarzeń kulturalnych. W trakcie otwarcia można wpaść na wspólne gotowanie z internetowymi autorytetami kuchennymi jak chociażby Małgosia Minta. Dodatkowe utrudnienie w postaci rękawic bokserskich zaserwowali sobie Jan Kuroń oraz Gieno Mientkiewicz, którzy zmierzyli się w kulinarnym pojedynku 😉

 

Na straganie w dzień targowy…

Ale Hala Gwardii to przede wszystkim jedzenie, a tego tutaj nie brakuje. Znajdziemy tu zarówno stoiska z produktami, które możemy zabrać do domu, jak i knajpy. Część znanych z innych warszawskich lokalizacji, zaś część zupełnie nowych. No dobra, to co tutaj można kupić? Łatwa odpowiedź to sporo, a bardziej konkretna: wszystko od pieczywa, najróżniejszych serów czy wysokiej jakości wędlin, przez eko warzywa za miliony monet, które osobiście sobie darujemy na rzecz cudów spod Hali mirowskiej, po fit ciasta, totalnie egzotyczne soki z takich owoców jak chociażby znana nam z Meksyku guanabana, czy towary luksusowe jak ślimaki czy ostrygi.

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Podczas pierwszej wizyty w Hali Gwardii nie zdecydowaliśmy się na żadne zakupy do domu, ale po kilkunastu minutach męczenia pani sprzedającej ślimaki pytaniami, Mięta zdecydował się spróbować zakamuflowanych w muszli ślimaków. Werdykt: smakują jak owoce morza.

Dostaniemy tu zarówno produkty lokalne, jak i typowe dla kuchni zagranicznych. Jeśli chodzi o tą drugą kategorię to ciekawie zapowiada się sklepik z produktami portugalskimi. Po sardyny pewnie jeszcze wrócimy. Spodobały nam się też smakowe octy balsamiczne ze sklepiku o smakowitej nazwie Szakszuka. Po wypłacie wpadniemy na degustację i zakupy 😉 Pewnie nie raz wpadniemy też po kraftowe piwko, których jesteśmy ostatnio wielkimi fanami (a nawet tworzymy własny ranking najlepszych warszawskich pubów kraftowych, póki co nasze recenzje możecie poczytać tu i tu).

Hala Gwardii

Hala Gwardii

 

Głodni?

No dobra, ale my do Hali Gwardii poszliśmy głównie w celu spożycia obiadu, więc czas na opis knajpowych opcji. Knajpek w Hali gwardii jest całkiem sporo. Trochę hiszpańskich i portugalskich tapasów, sprawdzone już mezze z Tel Aviv Food&Wine, trochę smaków azjatyckich, a nawet kuchnia kolumbijska (kusiła, ale nie było cen, a to nas jakoś zawsze odstrasza). Zwolennicy polskich smaków też coś dla siebie znajdą. My przetestowaliśmy kartacze i śledzika w Barze (nie tylko) mlecznym i wyszliśmy całkiem zadowoleni. Kusi też zlokalizowana na antresoli Brasserie Smak. To jedyny lokal „oddzielny”, w konwencji restauracyjnej, a nie barowej. Jeśli chodzi o wnętrze i design, to prezentują się zdecydowanie najciekawiej z całej hali, a i menu zachęca do odwiedzin.

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Nie sposób spróbować wszystkiego na raz, a po pierwszym dniu wyszliśmy z Hali porządnie najedzeni. Przetestowaliśmy dwa różne rodzaje podpłomyków z Flamm i zdecydowanie możemy polecić, choć obsługa była nieco zakręcona. Zdecydowanie szanujemy wersję ze śmierdzącym stopą serem pleśniowym i burakiem. Smaki w sam raz na jesień! Mniej przemawiały do nas kalmary w tempurze ze stoiska z kuchnią portugalską Madeira. Tłustego ciasta było zdecydowanie za dużo, całość mdła i jakaś taka tępa na języku. Na plus jak zawsze mezze z Tel Avivu. Po tym wszystkim należał się jeszcze deser. Tu z pomocną przyszło Deseo i ich małe piękne kosmodromy. Ze smakiem pożarliśmy ciasteczko matcha, wyglądające jak porośnięty mchem japoński kamień, mariposa i herbo. Desery w szalonym, autorskim wydaniu, na które nie szkoda wydać kilkanaście złotych.

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Europa w Warszawie, Warszawa w Europie

Muszę przyznać, że od momentu przekroczenia progu hali cały czas po głowie kręciła mi się myśl „coś mi to przypomina”, w końcu, gdy już zamówiłyśmy swoje dania i zasiadłyśmy przy jednym ze stołów we wspólnej przestrzeni, mnie olśniło: Mercado da Ribeira! Hala Gwardii to totalnie odpowiednik słynnego lizbońskiego targu spożywczego. Industrialna hala po liftingu? Jest. Wspólna część ze stołami? Jest. Stoiska z lokalnymi produktami i półproduktami? Obecne. Ustawione dookoła budki restauracji? No pewka. Nawet graficznie wszystko się zgadza z ujednoliconymi logo restauracji wypisanymi białą czcionka na czarnym tle. I żeby była jasność: nie mówię, że to źle. Jak coś jest zrobione dobrze, to trzeba się wzorować. A Mercado da Ribeira zrobione jest bardzo dobrze. Zresztą pewnie nie tylko ona, bo takimi targami pochwalić może się całkiem sporo europejskich miast.

Mercado da ribeira
Mercado da ribeira
Mercado da ribeira
Mercado da ribeira

Ale Hala Gwardii to nie tylko europejski poziom, europejski styl, europejski smak, ale też europejskie ceny. I z tym trzeba się liczyć wyliczając grosz na obiad. Jest to kolejne po Koszykach miejsce typu wishful thinking. Restauratorzy chcieli by takich warszawiaków, warszawiacy też by chcieli takich warszawiaków, a jednak z naszymi zarobkami większość z nas nie może sobie pozwolić na bywanie w tego typu miejscach na tyle często, by nie zamknęły się po kilku sezonach.

Hala Gwardii

Hala Gwardii

Hala Gwardii

 

To co robimy zakłady ile pociągnie Hala Gwardii? W naszej „grupie testowej”, którą wybraliśmy się na przeszpiegi, przeważa opinia, że na fali nowości miejsce to pociągnie przez zimne miesiące, ale jak tylko Nocny Market wznowi działalność, wszyscy na nowo zapragną jedzenia na świeżym powietrzu i wylegiwania się z piwem na leżakach. No, ale pożyjemy, zobaczymy. Może przyszłość nas zaskoczy, a Hala Gwardii wymyśli taki sposób, że jednak nas wszystkich będzie regularnie przyciągać.