Raz w roku zgraja zapaleńców zbiera się w budynku Hotelu Marriott, aby wejść po schodach na wysokość równą najwyższemu szczytowi świata (Mount Everest – 8848 metrów). Do pokonania tej wysokości wystarczy wejść jedyne 65 razy na 42 piętra. Na tym polega Everest Run. Wyzwanie to podjęła również ekipa pięciu Łowców Wrażeń. Wspólnie zdobyliśmy 3 738 pięter, co daje wysokość 12 115 metrów nad poziomem morza, czyli ok 1,3 Mount Everest!
Poniżej relacja każdego z nas.
Maciek
Everest Run to wyzwanie z którym trzeba się zmierzyć chociaż raz w życiu, aby odczarować wchodzenie po schodach, udowodnić sobie i znajomym, że pokonywanie kilkuset pięter, powtarzalność ruchów i niezmieniające się otoczenie może być ekscytujące, a przy tym wymaga od biegacza samodyscypliny i silnej woli.
Marcin
Tomek
Fizycznie pięknie się wchodziło bo schody i piętra jakieś niskie w Mariott’cie. Największym wyzwaniem jest walka z nudą wiec fajnie byłoby zadbać o więcej muzyki podczas wchodzenia i czekania na windę. (N)ever rest!
Szymon
Łukasz
Co można robić w normalną sobotę, można iść do kina, skoczyć na do supermarketu lub poleżeć na kanapie przed grającym pudełkiem… można też spędzić parę godzin na klatce schodowej. Do uczestnictwa w MER namówili mnie sympatyczni koledzy, którzy przekonali mnie, że nie będę musiał biegać, bo biegaczem nie jestem. Stwierdziłem, a co tam, będzie fajnie, nie będę musiał biegać. No i rzeczywiście nie musiałem biegać! Inną kwestią pozostaje czy było fajnie, uczucia mam ambiwalentne. Z jednej strony sprawdziłem siebie i okazało się, że z formą nie jest tak źle, więc miło. Jednak druga strona medalu jest taka, że spędziłem 6,5h chodząc po schodach na dusznej klatce schodowej, w windzie lub na korytarzu czekając na windę. Nie mogę powiedzieć, że odkryłem w sobie pasję do biegania (chodzenia) po schodach. Od czasu do czasu można potraktować to jako solidny trening nóżek ale robić tego co tydzień nie będę. Jeżeli chodzi o sam event to gratuluje organizatorom organizacji i niesamowitej kadry. W MER najfajniejszą sprawą byli ludzie, Ci z organizacji zawsze uśmiechnięci, żartujący i mający coś do powiedzenia, jak i uczestnicy, którzy mimo, że większość walczyła o cele, byli zawsze skłonni do żartów gdy wymijali maruderów takich jak ja 🙂 Dzięki Wam wszystkim, z którymi miałem przyjemność pogadać, pośmiać się czy napić izotonika (a do picia nakłaniają, ojjj nakłaniają 😉 ).
Naszym zdaniem
Spodobał Ci się wpis? Zostaw komentarz i kliknij lubię to! Dzięki!