Raz w roku zgraja zapaleńców zbiera się w budynku Hotelu Marriott, aby wejść po schodach na wysokość równą najwyższemu szczytowi świata (Mount Everest – 8848 metrów). Do pokonania tej wysokości wystarczy wejść jedyne 65 razy na 42 piętra. Na tym polega Everest Run. Wyzwanie to podjęła również ekipa pięciu Łowców Wrażeń. Wspólnie zdobyliśmy 3 738 pięter, co daje wysokość 12 115 metrów nad poziomem morza, czyli ok 1,3 Mount Everest!
Poniżej relacja każdego z nas.

Maciek

Everest Run to wyzwanie z którym trzeba się zmierzyć chociaż raz w życiu, aby odczarować wchodzenie po schodach, udowodnić sobie i znajomym, że pokonywanie kilkuset pięter, powtarzalność ruchów i niezmieniające się otoczenie może być ekscytujące, a przy tym wymaga od biegacza samodyscypliny i silnej woli.

 

Marcin

Przeciętny człowiek wybiera na co dzień windę, albo chociaż schody ruchome. Everest Run znakomicie wpisuje się w ideę sportu ekstremalnego, który powstaje z prostej czynności doprowadzonej do granic absurdu… Spacer, schody i 24h. Trochę jak pływanie na klatce schodowej, z tą różnicą że poza ekscytującym liczeniem kafelków można jeszcze po drodze z kimś porozmawiać 😉. Bardzo sprawna organizacja, niesamowici ludzie na trasie – z ekipą MER na czele. Schody już zawsze będą mi się kojarzyły z tą imprezą 🙂.

Tomek

Ciekawy pomysł na alternatywny trening biegowy. Brawo za organizację i doping dla Everest Run. Zrobiliście na mnie wrażenie!
Fizycznie pięknie się wchodziło bo schody i piętra jakieś niskie w Mariott’cie. Największym wyzwaniem jest walka z nudą wiec fajnie byłoby zadbać o więcej muzyki podczas wchodzenia i czekania na windę. (N)ever rest!

Szymon

Sam pomysł zdobycia wysokość Mount Everest jest ekstremalnym wyzwaniem. Trzeba być niesamowicie pozytywnie zakręconym, aby umożliwić w środku zimy, grupie zapaleńców realizację tego wyzwania w ramach 24 godzinnego wejścia po schodach. Cieszę się że są tacy zapaleńcy (Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK), którzy w ramach Everest Run oraz propagowania pierwszej pomocy odważyli się na taką imprezę. Z mojej perspektywy 20 wejść było w pełni satysfakcjonującą wysokością. Nie mogę sobie chwilowo wyobrazić, zarówno fizycznie jak i mentalnie, osiągnięcia 65 wejść w pojedynkę (czyli pokonania samemu docelowego dystansu). Moje wejścia zajęły około 6 godzin i muszę przyznać, że miałem dość schodów. Co dopiero musieli czuć Ci, którzy wspięli się na Mariott ok, 100 razy. Na klatce schodowej, podczas wchodzenia, czas płynie naprawdę po woli… Warto chociaż raz przeżyć taką imprezę by w inny sposób spojrzeć na schody oraz wszechobecne, w naszym życiu, windy 🙂 Szczególnie dobrze się o ty przekonałem po powrocie do domu, gdyż winda w moim budynku przestała działać. Czyżby zemsta rzeczy martwych…

Łukasz

Co można robić w normalną sobotę, można iść do kina, skoczyć na do supermarketu lub poleżeć na kanapie przed grającym pudełkiem… można też spędzić parę godzin na klatce schodowej. Do uczestnictwa w MER namówili mnie sympatyczni koledzy, którzy przekonali mnie, że nie będę musiał biegać, bo biegaczem nie jestem. Stwierdziłem, a co tam, będzie fajnie, nie będę musiał biegać. No i rzeczywiście nie musiałem biegać! Inną kwestią pozostaje czy było fajnie, uczucia mam ambiwalentne. Z jednej strony sprawdziłem siebie i okazało się, że z formą nie jest tak źle, więc miło. Jednak druga strona medalu jest taka, że spędziłem 6,5h chodząc po schodach na dusznej klatce schodowej, w windzie lub na korytarzu czekając na windę. Nie mogę powiedzieć, że odkryłem w sobie pasję do biegania (chodzenia) po schodach. Od czasu do czasu można potraktować to jako solidny trening nóżek ale robić tego co tydzień nie będę. Jeżeli chodzi o sam event to gratuluje organizatorom organizacji i niesamowitej kadry. W MER najfajniejszą sprawą byli ludzie, Ci z organizacji zawsze uśmiechnięci, żartujący i mający coś do powiedzenia, jak i uczestnicy, którzy mimo, że większość walczyła o cele, byli zawsze skłonni do żartów gdy wymijali maruderów takich jak ja 🙂 Dzięki Wam wszystkim, z którymi miałem przyjemność pogadać, pośmiać się czy napić izotonika (a do picia nakłaniają, ojjj nakłaniają 😉 ).

Naszym zdaniem

Bieganie po schodach jest dość niszową aktywnością. Jednocześnie jest to jeden z nielicznych sportów, który bardzo dobrze buduje wytrzymałość. Czy jest to aktywność dla Was, przekonać się możecie samemu, chodź raz tego próbując, o czym pisaliśmy we wcześniejszym artykule. Nie wiem czy podejmiemy raz jeszcze wyzwanie kilkugodzinnej wspinaczki, natomiast trening na schodach jest bardzo dobrym uzupełnieniem przygotowań do innych wyzwań wytrzymałościowych.
Na koniec kilka myśli, które wielokrotnie mijaliśmy wchodząc na szczyt.
[Kiedy]: Raz w roku – więcej informacji na MER
[Gdzie]: Klatka schodowa Hotelu Mariott
[Za ile]: 100 PLN chyba, że chcemy przeznaczyć więcej na Fundacje Wsparcia Ratownictwa RK