Jest wśród nas Łowczyni, która poza biegami długodystansowymi, uwielbia biegi błotno-przeszkodowe. Zapewne nazwa Runmageddon nie jest wam obca. Poza tym są jeszcze takie biegi jak Formoza – czyli bieg komandosów, bieg Hutnika, Barbarian czy Spartan. Zabrzmiało ciekawie? Co to są biegi OCR i co Łowczyni jeszcze wymyśli, przeczytacie w dzisiejszym artykule.

Czym tak naprawdę są biegi OCRowe?

OCR, czyli Obstacle Course Racing, to po prostu biegi z przeszkodami. Udział w OCRach polega na pokonaniu dystansu, który jest urozmaicony najróżniejszymi przeszkodami. Na trasach najczęściej pojawiają się przeszkody:

  • błotne – przeważnie przeprawy przez bagna,
  • wodne – wszelkiego typu rzeki i cieki wodne, skoki do basenów czy zanurzanie się w kontenerach z niesamowicie lodową wodą,
  • siłowe – najróżniejsze multirigi (zdjęcie poniżej), które należy pokonać bez dotykania podłoża, wszelkiego typu wspinanie się po linach.

Zdarzają się przeszkody w postaci zagadek logicznych, strzelania do tarczy, czy zjazdów na tyrolkach. Jeśli kiedyś ich doświadczę, to podzielę się z wami wrażeniami. Dla osób z lękiem wysokości, dużym wyzwaniem będzie wspinanie się po drabinkach oraz pięciometrowe ściany, na które należy wbiec, a więc dla każdego coś miłego :).

Jak zacząć?

Gdy pytam się moich znajomych, dlaczego nie chcą spróbować startu w jednym z takich biegów przeszkodowych, często słyszę, że: „O, bo ty ciągle biegasz (nie chodzi tu tylko o OCRy), to gdzie ja się nadaję do takich biegów”. Niejednokrotnie wymówką jest też brak kondycji czy doświadczenia.

Otóż moi drodzy, to nie jest rocket science – ja też kiedyś zaczynałam i też nie miałam wtedy żadnej kondycji ani doświadczania. Jak to wyglądało w moim przypadku? Wystarczyło kilku moich zakręconych znajomych, którzy we mnie uwierzyli i namówili mnie do pierwszego startu. Pierwszymi zawodami, w których wzięłam udział, był jeden z bardziej popularnych obecnie biegów przeszkodowych – Runmageddon. Dystans niby niedługi, bo 6 km, czyli w harmonogramie Runmageddonu znany jako Rekrut. Pod względem dystansu, trasę udało się pokonać bez większych problemów. Oczywiście, jako nowicjusz, miałam trochę problemów z przeszkodami. Do dziś pamiętam, jak musiałam czołgać się w błocie pod oponami, a dodatkowo byłam polewana zimną wodą. Przeszkody udało się pokonać i trochę burpeesów przy okazji poćwiczyć (czyli padnij – powstań). Ale wiecie co? Najważniejsza była satysfakcja, że udało się ukończyć ten bieg.

Dziś wiem, że poza dobrymi chęciami i gotowością by się ubrudzić niczego specjalnego nie potrzebujecie. Resztę załatwi sprawna pralka :).

Dlaczego akurat biegi OCR?

Co roku pojawiają się sporty, które w poszczególnych sezonach są bardziej popularne. W ostatnim czasie OCRy bardzo zyskały na popularności. Do najważniejszych zalet tych biegów można bez wątpienia zaliczyć to, że dają dużą dawkę pozytywnej energii. Hartują organizm i wyzwalają nasze dobre cechy. Pozwalają pokonać własne słabości i ograniczenia. Dowodem na to jest udział osób biegnących z protezami np. nóg. Osobiście miałam przyjemność spotkać takiego zawodnika. Było to na górskim Runmageddonie, który jest uznawany za jeden z trudniejszych. A dystans 21 km nie bez powodu nazywany jest Hardcorem. Jedną z najistotniejszych cech biegów OCRowych jest pomoc i życzliwość wobec obcych ci osób. Zawsze spotkasz kogoś, kto chętnie pomoże ci pokonać którąś z bardziej upiornych przeszkód.

Czy to uzależnia?

Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: zdecydowanie tak. Przede wszystkim, adrenalina wyzwalana podczas takich biegów bardzo uzależnia. Moi bliscy żartują, że mam adrenalinę zamiast krwi. Coś w tym jest. Bez wątpienia, biegi typu OCR podnoszą ciśnienie – i to pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wyobraźcie sobie ten dreszczyk emocji, gdy nie wiecie, jakie przeszkody będą danego dnia na trasie. Stajesz na starcie i wszystkie możliwe kombinacje przeszkód przychodzą ci do głowy. Zaczynasz rozważać wspólnie ze znajomymi, czy te najbardziej przerażające przeszkody będą, czy też nie. Obmyślacie wspólnie plan, jak je pokonać. To dopiero ekscytujące uczucie. Ale nie wiesz też, z jaką łatwością je pokonasz; nie wiesz, co się wydarzy na poszczególnych kilometrach. Wiesz za to jedno – że radość z pokonania tych wszystkich przeszkód, tego trudu, błota i mnóstwa kilometrów, które wcześniej wydawały ci się tak nierealne i niemożliwe do przeskoczenia oraz świadomość, że nie robisz karnych burpeesów, jest z każdym kolejnym biegiem coraz większa. To naprawdę bardzo fajne uczucie.

Czasem wydaje mi się, że może już wystarczy tych startów, gdyż miałam przyjemność ukończyć kilka różnych dystansów, ale wiecie co? Ta myśl mija tak samo szybko, jak się pojawia, bo są kolejne cele, kolejne biegi. Coraz to inne przeszkody, na których chcę się sprawdzić. Liczba organizatorów biegów przeszkodowych stale się poszerza. Niedawno miałam okazję wziąć udział w biegu o morskiej nazwie Formoza Challenge. Formoza to jednostka wojskowa płetwonurków bojowych (https://formoza.wp.mil.pl/pl/ ). Odbywał się on w okolicach jednostki komandosów w Ustce. Bieg wymagający, przeszkody były dla mnie nowe, a to sprawiało, że były bardzo ciekawe – przy większości z nich uśmiechałam się z radości. Ta jedna jedyna, przy której większości z nas miny zrzedły, to niewątpliwie przeprawa przez bagna sięgające pasa, gdzie buty grzęzły coraz bardziej, a te kilkadziesiąt metrów błota jakoś nie miało końca :). Niewątpliwym plusem tego biegu, była bardzo ciekawa lokalizacja, gdyż zawody odbywały się na terenie jednostki komandosów, w lasach do niej przynależących a na ostatnie kilometry biegu została wybrana plaża. Meta biegu była w bliskim sąsiedztwie promenady, niedaleko portu w Ustce.

Sukcesy i dawka rozsądku

W zeszłym roku po pierwszym Runmageddonie, nie planowałam kolejnych biegów. Nie zwlekałam jednak długo z pozytywną odpowiedzią, kiedy znajomi zaproponowali mi wspólny bieg na dystansie dwa razy dłuższym. Skoro apetyt rośnie w miarę jedzenia, to pozostał jeszcze najdłuższy dystans do zrobienia.
I tak oto uzyskałam tytuł Weterana Runmageddonu. Wiązało się to z ukończeniem wszystkich trzech dystansów w ciągu jednego roku: 6 km, 12 km oraz 21 km. Muszę przyznać, że 21 km po górach bez specjalnego przygotowania było dla mnie ogromnym wysiłkiem. Taki bieg trwał około pięciu i pół godziny, a jego konsekwencją były poważne problemy zdrowotne w kolejnych tygodniach. Dostałam nauczkę, ale wyciągnęłam z tego wnioski. Uczciwie przepracowałam zimę na siłowni. A to z kolei pozwoliło mi z dużym zapałem i wiarą, że mój organizm jest dobrze przygotowany, wrócić do startów w kolejnych biegach. Teraz wiem, że ćwiczenia siłowe przydają się nie tylko w biegach przeszkodowych, lecz co ciekawe – również w półmaratonach :).

Jeśli planujesz przebiec bieg OCRowy, który ma więcej niż kilka kilometrów, potrenuj wcześniej. To taka dobra rada. Poćwicz siłę: bez względu na to czy wybierzesz pompki czy planka (zwanego inaczej deską), potrenuj przez kilka tygodni poprzedzających start. A to, co najistotniejsze – biegaj. Nic nie zastąpi kondycji, którą dają wybiegane kilometry.

Dalsze plany?

Zeszłoroczny tytuł Weterana zainspirował mnie by powtórzyć ten wyczyn również w tym roku.
Jestem obecnie w trakcie realizowania tego celu. I jest spora szansa, że w przyszłym roku też będzie to jednym z biegowych celów :). Dodatkową motywacją jest poprawa czasów, lecz przede wszystkim brak kontuzji i problemów zdrowotnych.

Mam nadzieję, ze podzielicie się z nami swoimi pierwszymi oraz kolejnymi sukcesami w biegach OCRowych. Jeśli macie ochotę na wspólne treningi dajcie nam znać na facebooku.

Więcej na: https://www.facebook.com/lowcywrazen/

My startujemy w:

Runmageddon Rekrut, 14.09.2019, okolice Warszawy

Runmageddon Hardcore, 06.10.2019, Kocierz k/Andrychowa, link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/391753104704452/ 

Do zobaczenia na starcie!